Otyłość, nadwaga a niedowaga
"Czy ty w ogóle coś jesz?"; "Na twoim miejscu darowałabym sobie to ciastko"; "Wiatr cię nie porwał?";" Może warto by zmienić dietę - otyłość jest bardzo niezdrowa"; "Może warto by zmienić dietę, bo za niedługo znikniesz". Być może słyszeliśmy kiedyś coś takiego, albo nawet jesteśmy stałymi adresatami komentarzy w podobnym stylu? Albo zdarzyło się nam zaserwować taki tekst komuś innemu? Nieważne, po jakiej stronie "barykady" jesteśmy - ten artykuł jest skierowany do jednych i do drugich.
Sami możemy być takim 2 w 1: słuchać podobnych uwag i równocześnie samemu wypowiadać je w stronę kogoś innego. Czasem nie zdajemy sobie sprawy z rangi naszych słów, traktujemy je jako oznakę troski albo nieco żartobliwie i nie uświadamiamy sobie, że dla kogoś mogą być bolesne. A czasem bierzemy zbyt poważnie takie komentarze, analizujemy je i przeżywamy dogłębnie? Na czym polega fakt w stosunku do osób z nadwagą lub niedowagą i jak zaakceptować swój wygląd?
Niedowaga a nadwaga
Na początek może o pewnej nierówności, jeśli chodzi o traktowanie osób otyłych, a tych z niedowagą. Wyobraźmy sobie: naszą bohaterką jest kobieta, mówiąc oględnie, puszysta. Po pracy wybrała się do fryzjera. Wcześniej, w firmie, musiała znieść "troskliwą" uwagę kolegi - bystrego obserwatora: "Widzę, że dieta niewiele pomogła - nadal zajmujesz pół windy, może zapiszesz się na fitness?". W salonie usłyszała żartobliwą obawę fryzjera: "Tylko, czy ten fotel wytrzyma taki ciężar? Rzadko zdarzają się takie pulpeciki". Po zabiegach fryzjerskich wybrała się do sklepu odzieżowego. Ekspedientka ucieszyła się: "Pani wiatr na pewno nie porwie! Taki z pani grubasek!". A po powrocie do domu czekała ją wizyta dalszych krewnych. Ciocia z kuzynką prześcigały się w pełnych troski komentarzach: "Czy to aby nie choroba? A może stres? Albo siedzący tryb życia - tak to na pewno to! Może do dietetyka? Jakąś dietę-cud, czy coś. Tasiemca połknij wyjdzie ci na zdrowie".
Przesada? Z całą pewnością! Nikt tak nie mówi! Grubasie, pulpecie? - trzeba być niewychowanym albo całkowitym prostakiem, żeby tak się zwracać do obcej osoby. Co innego w rodzinie, pieszczotliwe, jeśli wiemy, że ktoś takie epitety akceptuje, ale żaden kulturalny człowiek nie zwróci się w ten sposób do kogoś nieznanego czy nawet zwykłego znajomego lub dalszego krewnego. Skoro "grubasek" nam nie wypada, to dlaczego przed "chudziną" już nie mamy takich oporów? "Chudzielec, chudzina, chudzinka, wiatr cię porwie, lekki jak piórko, boję się, że się przewrócisz, zjedz coś, bo jesteś strasznie chudy/a, prawie cię nie widać , czy ty w ogóle coś jesz, czy żyjesz powietrzem?" to tylko część uwag, które bardzo często słyszą cierpiący na niedowagę z ust osób trzecich. Jeśli się tak nad tym zatrzymać, samemu nie będąc adresatem takich wypowiedzi, można łatwo stwierdzić, że? niezbyt to miłe. Dlaczego więc komentowania czyjejś otyłości unikamy, natomiast niedowaga nie daje żadnych oporów przed swobodnymi uwagami na temat czyjegoś wyglądu?
Wizerunek wychudzonej, anorektycznej modelki powoli odchodzi do lamusa. Trochę zorientowano się, że nie sprzyja on promowaniu zdrowego stylu życia, a wiele dziewczyn wpędza w kłopoty ze zdrowiem. Jednak lata bombardowania naszych oczu kobietami - wieszakami zaowocował utożsamianiem takiej sylwetki z czymś pożądanym i atrakcyjnym. Dzisiaj w świecie medialnym właściwie mamy całe spektrum różnej budowy ciała: od niemiłosiernie wychudzonych (niestety, nadal), przez po prostu szczupłe oraz całkiem przeciętne, po modelki w dużych, a nawet bardzo dużych rozmiarach. Panie plus size wreszcie zostały dostrzeżone. Po tak długim czasie wykluczenia z przestrzeni "urodowej", wywalczyły sobie prawo do doceniania ich piękna i atrakcyjności. Nadal można powiedzieć, że znajdują się gdzieś z tyłu (jeśli chodzi o wzór urody w świecie medialnym), ale przynajmniej nie znajdują się już na marginesie, jako te "gorsze" i zaniedbane. Ta niesprawiedliwość, zarówno w życiu światowym, jak i w zwykłej codzienności (osoby otyłe częściej i łatwiej mogły stać się obiektem żartów w okresie dorastania albo cały czas pokutuje mit, że mężczyźni wolą chude) stała się przyczyną patrzenia na osoby z niedowagą, jako na swoistych "szczęściarzy". Na co taki ktoś może narzekać? Je dużo, je co chce, nie biega, nie tańczy, nawet nie rusza się zbyt wiele, a sylwetka cały czas taka sama - chuda. Samo szczęście. Równocześnie jest w tym jakieś poczucie braku zdrowia: z jednej strony wizerunek fajny, bo "pożądany" w dzisiejszym świecie, z drugiej zaś - nie wygląda to dobrze, trochę tak niezdrowo. I chyba w tym momencie otrzymujemy zielone światło na komentowanie czyjejś chudej sylwetki: połączenie poczucia, że taka uwaga na pewno nie jest krzywdząca, z chęcią zawrócenia danej osoby na dobrą drogę: drogę zdrowia i zdrowego wyglądu. Pomijając komentarze, które są typowo złośliwe lub pełne zazdrości, większość ludzi wypowiadających takie uwagi ma naprawdę dobre zamiary. Warto jednak sobie zdać sprawę, że przyczyną ogromnych kompleksów może być nie tylko otyłość, ale także niedowaga.
Można powiedzieć, że jeśli ludzie z niedowagą podlegają komentowaniu dla? samego komentowania, tak osoby otyłe bardziej podlegają ocenie. Niewielu z nas powie do kogoś: jesteś gruby/gruba. Za to, jakże często, dokonujemy "diagnozy" problemu, przyczyn upatrując głównie w czyimś lenistwie i braku dbania o siebie. Choroby czy rodzaj wykonywanej pracy traktujemy jako łatwą wymówkę. A prawda w większości przypadków jest taka, że gdyby ktoś naprawdę chciał, to potrafiłby schudnąć albo przytyć - bo to już całkiem nie mieści się w głowie, że ktoś może mieć problemy z przybraniem na wadze. Wystarczy jeść, jeść, jeszcze raz jeść i tyć. Albo w drugą stronę - powstrzymać apetyt, mieć silną wolę i bardzo prosto chudnąć. Wiadomo jak to jest: na jeździe autem najbardziej znają się ci, którzy rzadko (albo wcale nie) wsiadają za kółko, na wychowaniu znają się bezdzietni, a na sporcie i polityce to już chyba w ogóle wszyscy. Łatwo jest nam komentować i oceniać coś, czego sami nie znamy i wydaje nam się łatwe. Jednak dla kogoś, kto tego prawdziwie doświadcza, może to być droga przez mękę. Zanim więc rzucimy jakimś "lekkim" komentarzem przypomnijmy sobie, że?
Zmiana nastawienia do innych osób
Więc naprawdę nie ma potrzeby informowania kogoś o jego, można by powiedzieć, długotrwałym wyglądzie (czym innym jest skomentowanie nowej fryzury albo zwrócenie uwag na rozmazany makijaż, a czym innym częste powtarzanie tego samego o czyjejś sylwetce). Przypominanie komuś o tym, że jest chudy lub gruby raczej niczego na lepsze nie zmieni. Może tylko kogoś wprowadzić w kompleksy i utratę pewności siebie. Jeśli nie znamy dobrze danej osoby, nie wiemy z jakimi problemami się boryka, jaki jest jej stan zdrowia - powstrzymajmy się od jakichkolwiek komentarzy na temat wyglądu. Przecież ten ktoś może mieć np. problemy zdrowotne (chociażby chorą tarczycę lub problemy żołądkowo-przełykowe). Być może doświadcza bardzo stresujących sytuacji albo prowadzi zabiegany i wyczerpujący tryb życia. A może wreszcie uwarunkowania genetyczne nie pozwalają na osiągnięcie wymarzonej sylwetki. Dodatkowo, nie wiemy jaki stosunek do swojego ciała ma ta osoba. Kompleksy towarzyszą zarówno grubym, jak i chudym. Być może ten ktoś codziennie rano zmaga się z myślą o swoim wyglądzie, nie jest w stanie patrzeć na siebie w lustrze i siłą woli stara się zachować, jako taką, pewność siebie? Czy naprawdę zdania w stylu: "czy ty nic nie jesz?" albo "słyszałam o nowej diecie-cud, może wypróbujesz?" będą w tej sytuacji pomocne? Inaczej sytuacja wygląda, jeśli mamy do czynienia z kimś, kto wyraźnie nic sobie nie robi ze swojego wyglądu, zaakceptował go i ma do niego bardzo lekki stosunek. Taka osoba nie wystrzega się żartów na swój temat, nie boi się mówić o tym, jak wygląda - zna swoją wartość, a własny wizerunek traktuje jako integralną część samego siebie. W takim przypadku nie musimy kryć się z komentarzami, po prostu dostosujmy styl wypowiedzi do podejścia danej osoby. Jeśli mamy pewność, że rozmowa o jej nadwadze/niedowadze nie sprawia jej kłopotu, sami też nie musimy omijać tego tematu.
Prawdziwa troska to nie to samo, co luźne komentarze
A co jeśli naprawdę się o kogoś martwimy? Przecież nie możemy udawać, że nie widzimy czyjegoś wyglądu, który w dodatku może być oznaką choroby lub większych problemów. W bliskiej rodzinie lub wśród przyjaciół sprawa jest dosyć prosta. Skoro mamy z kimś dobry kontakt, jesteśmy również w stanie dowiadywać się o jego życiu, stanie zdrowia itd. Możemy także zahaczać o tematy związane z wyglądem, jeśli tylko budzą one w nas jakiś niepokój. Uwagi wypowiedziane z prawdziwą troską i chęcią pomocy znacznie różnią się od tych wypowiadanych bez większego celu. Trudniej jest, jeśli sprawa dotyczy kogoś bardziej obcego - kogoś o kim niewiele wiemy, ale z jakichś względów martwi nas jego stan i nic chcemy czegoś zaniedbać, udając że nie widzimy jego zmartwienia. Jedynym rozwiązaniem jest zbliżenie się do tej osoby, złapanie z nią lepszego kontaktu - a jeśli jest to niemożliwe - poinformowanie o swoich obawach kogoś z jej bliskiego otoczenia. Będzie to zdecydowanie lepsze, niż rzucanie pustych uwag, które czasem mogą pogorszyć sytuację.
Jak zaakceptować samego siebie i przestać rozpamiętywać złośliwe uwagi innych?
Polubić siebie i swoje ciało powinniśmy bez względu na to, czy jesteśmy w stanie je zmienić i nad tym pracujemy, czy dobrze wiemy, że taka sylwetka jest już do nas "przypisana", a my możemy dokonać ewentualnie minimalnej korekty. Samoakceptacja nie jest równoznaczna z zaprzestaniem walki o poprawę wyglądu. Jeśli tylko jesteśmy w stanie nad sobą pracować i praca ta może przynieś wymierne efekty, róbmy to! Wyjście z niedowagi lub nadwagi z pewnością będzie dla nas o wiele zdrowsze. Nie patrzmy na nasze ciało z obrzydzeniem i nienawiścią - zaakceptujmy je takim, jakie jest na tym etapie, na którym się obecnie znajdujemy: jestem za gruby/a albo za chudy/a, ale znam swoją wartość (postaram się znaleźć odpowiednie ubrania oraz właściwy styl do mojego wyglądu, tak żeby sylwetka nie przyćmiła moich zalet) - być może za jakiś czas uda mi się schudnąć/przytyć, na razie jest tak jak jest, więc muszę się z tym pogodzić. Czasem są takie sytuacje, że nie mamy możliwości zmiany wyglądu i musimy zaakceptować swoją nadwagę/niedowagę już na zawsze. Lepiej jest wtedy nie skupiać się na tych cechach, a znaleźć w sobie te najmocniejsze strony i właśnie ich kurczowo się trzymać. Jest całe mnóstwo przepięknych kobiet w rozmiarach XXL oraz cudownych, dojrzałych w rozmiarze S. Są mężczyźni, którzy dostojnie prezentują się ze swoją nadwagą i są tacy, dla których drobna sylwetka nie stanowi żadnej przeszkody. Wszystko jest kwestią zaakceptowania siebie oraz poczucia własnej pewności. A jeśli komentarze innych osób dają nam się we znaki pamiętajmy o tym, że to oni mają problem z naszym wyglądem, a nie my!
Komentarze